czwartek, 16 stycznia 2020

Niepożądane składniki w kosmetykach - czyli o bublach słów parę

Pewnie wiele z was wchodząc do drogerii czuje się trochę jak w innym wymiarze. Z każdej strony otaczają was kolorowe opakowania, a etykietki kuszą obiecującymi sloganami o naprawczych, przeciwzmarszczkowych i w ogóle odmładzających o 10 lat właściwościach kosmetyku. Kusi, ja wiem. Ja też sobie oglądam te pięknie zapakowane produkty i snuję  w głowie wizję przyszłości, kiedy to używam tych produktów a moja cera jest tak cudowna i rozświetlona, że oślepiony jej blaskiem milioner zakochuje się we mnie i w ogóle to kończymy w pięknej willi na Karaibach z gromadką dzieci. Które również mają nieskazitelną cerę, halo!
No, fajnie by było. Czar pryska kiedy odwracam etykietkę i czytam skład, który z linijki na linijkę przyprawia mnie o coraz bardziej nasilający ból łamanego serca, ponieważ moja wizja się nie spełni :(.
No, to czy po tym pięknym wstępie wiecie już o czym będzie ten wpis? Oczywiście, że wiecie, przecież widziałyście tytuł.
To co, zaczynamy?

1. Paraffinum Liquidum - parafina


Parafina to bezbarwny olej mineralny. który otrzymywany jest w procesie destylacji ropy naftowej. Jest ona substancją mało reaktywną chemicznie, a więc wykazuje dużą stabilność oraz trwałość. Czyli coś, co zapewnia nam trwałość formuły - kosmetyk się nie rozwarstwia i w ogóle sunie po skórze jak marzenie. Niby wszystko pięknie, ale po pierwsze - ropa naftowa? Nie wiem jak wy, ale jakoś nie chciałabym nakładać pochodnej substancji, z której otrzymuje się też np. benzynę. Ja wiem, że ona jest oczyszczana i bezpieczna, a jak wy nie wiecie, to już wiecie. Kwestia tego, że parafina nie posiada żadnych właściwości pielęgnacyjnych czy regeneracyjnych. Jedynym jej zadaniem jest stworzenie powłoki na skórze, która zapobiega utracie wody z naskórka. No i nie daje skórze oddychać.
Od razu rozwieję wątpliwości - parafina nie zatyka porów. Jej cząsteczki są zbyt duże, by zadziałać komedogennie (czyli zapychająco). Może natomiast zadziałać aknegennie, czyli nasilić objawy trądziku, występowanie zmian ropnych czy też podskórnych, bolących gul. A to dlatego, że skóra nie może oddychać, stwarzając idealne warunki dla rozwoju bakterii - wiecie, ciepełko, wilgotno i w ogóle.
Działania pożądane parafiny, czyli stworzenie okluzji zapobiegającej utracie nawilżenia, oraz zmiękczenie i wygładzenie naskórka mają np. oleje. Takie naturalne typu olej ryżowy, masło shea, olej słonecznikowy i naprawdę duuużo innych. Z tym, że one dają skórze oddychać, a przy okazji każdy olej ma właściwości pielęgnacyjne oraz świetne regeneruje skórę. Naturalne oleje mają większą szansę zadziałać komedogennie lub aknegennie czy też wywołać reakcję alergiczną, a to ze względu na to, że faktycznie działają na skórę, a nie jedynie ją oblepiają. Nie ma co się obawiać skutków ubocznych, ponieważ sęk w dobraniu odpowiednich olejów, które nasza skóra pokocha :).

2. Silikony 


Powszechna jest nagonka na silikony - że są złe i są be i w ogóle spalić je na stosie. No, ja tam uważam, że są całkiem spoko. To co robią na liście składników, które powinno się omijać? Już mówię. Na tyle, na ile akceptuję silikony w kosmetykach do włosów, bo fajnie je ochraniają (szczególnie zimą, jak ciągle ocierają się o kurtki, szaliki i wszystko dookoła) tak w produktach do twarzy raczej je omijam. Chyba, że są gdzieś na szarym końcu po cudownych ekstraktach i jedynym ich zadaniem jest nadanie konsystencji. Silikony to emolienty, które tworzą 'jedwabisty' film i zapobiegają utracie wody z naskórka, w produktach do włosów mają one za zadanie ułatwić rozczesywanie oraz nadać blasku włosom. Bardzo często też spotkamy je w produktach do makijażu. Dlaczego? No dlatego, że jak wspomniałam - pomagają one stworzyć konsystencje a także utrzymać produkt na twarzy. No więc, skoro mają takie fajne właściwości, to czemu są tak demonizowane? Najczęściej dlatego, że nie są naturalne.

Chciałabym wszem i wobec ogłosić, że nie wszystko co naturalne jest automatycznie lepsze/bezpieczniejsze. Często dzieje się właśnie na odwrót - ekstrakty roślinne mają większą szansę uczulić, niż syntetycznie otrzymany i przebadany silikon. Ba! Niektóre silikony są nawet używane przy operacjach czy prosto na rany. Pracując w drogerii często słyszałam coś podobnego "szukam szamponu/kremu/czegokolwiek ale bez tej całej chemii. Wie Pani, taki 100% naturalny, hipoalergiczny, bez silikonów i konserwantów". No.. fajnie. Ale 'naturalne' to też chemia :). Nawet woda jest chemią. Wszystko składa się z cząsteczek atomów, jonów, związków i jak to tam nazwiemy. A konserwanty? One są, w moim przekonaniu, niezbędne, żeby kosmetyk mógł być przechowywany w szafce w łazience i nie stał się wylęgarnią bakterii. Coraz popularniejsze są opakowania typu airless, dzięki którym możemy zastosować w formule mniej konserwantów, gdyż do produktu nie ma dostępu świat zewnętrzny. Ale wyobraźcie sobie taki krem w słoiczku, odkręcamy i siup maczamy tam palucha. Tak codziennie. Wyobrażacie sobie co by się tam w środku za bataliony bakterii tworzyły, gdyby nie konserwanty? A fuj!

No, to wracając do silikonów :D. Wyróżniamy cztery rodzaje grup:
  • oleje silikonowe (PDMS - polidimetylosiloksany) - grupa silikonów nierozpuszczalnych w wodzie, wytrzymałych na wysokie temperatury. Tworzą one zabezpieczający filtr nieprzepuszczający wody, działają wygładzająco. W produktach do włosów poprawiają poślizg, przez co znacznie ułatwiają rozczesywanie.
  • silikony lotne (PDMCS) - grupa silikonów nierozpuszczalnych w wodzie, które nie wchodzą w reakcje z pozostałymi składnikami aktywnymi formuły, poprawiając przy okazji konsystencje produktu. Tworzą na skórze oraz włosach cienki film, dzięki czemu zapewniają im ochronę.
  • silikony z aminową grupą funkcyjną - wchodzą w reakcje z keratyną, poprawiając wizualnie wygląd. Oblepiają strukturę i mogą się nadbudowywać.
  • glikole silikonowe - silikony rozpuszczalne w wodzie, najłagodniejsze o właściwościach wygładzających oraz nieobciążających.
No to teraz czas na konkretne nazwy. Postaram się wymienić najczęściej spotykane w produktach silikony.

Silikony nierozpuszczalne w wodzie:
  • Dimethicone
  • Dimethiconol
  • Amodimethicone
  • Trimethicone
  • Simethicone
  • Phenyl Trimethicone
  • Behenoxy Dimeticone
  • Trimethylsiloxysilicate
  • Trimethylsilylamodimethicone

Silikony rozpuszczalne w wodzie (zazwyczaj rozpoczynają się od PEG, PPG, PG)
  • PEG-7 Amodimethicone
  • PEG/PPG-20/15 Dimethicone
  • PEG-12 Dimethicone
  • PEG/PPG-14/4 Dimethicone
  • Silicone Quaternium-8

Silikony lotne:
  • Cyclomethicone
  • Cyclomethiconel
  • Cyclopentasiloxane
  • Octamethylcyclotetrasiloxane
  • Hexamethyldisiloxane

No więc, czy lubię silikony? To zależy. Ja silikonów nie demonizuję, zwłaszcza w produktach pielęgnacyjnych do włosów, ale też nie jestem ich fanką i raczej wybieram bezsilikonowe produkty do twarzy. Ich bytu nie popieram w ogóle w kosmetykach służących do oczyszczania, czy to twarzy czy ciała.
Komu silikony mogą służyć? Osobom z cerą baaardzo reaktywną, które zapycha praktycznie wszystko jak i praktycznie wszystko powoduje reakcje alergiczne. Ze względu na to, że silikony są syntetycznymi związkami, prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji alergicznej jest praktycznie niemożliwe.


3. Formaldehyd i donory formaldehydu 


Zacznijmy od tego, czym w ogóle jest formaldehyd. Jest to bezbarwny gaz o intensywnym zapachu. Badania dowodzą o jego rakotwórczości oraz działaniu alergizującym i podrażniającym na skórę oraz ogólnie organizm człowieka. Owe substancje najczęściej występują w postaci środków konserwujących, także szukajcie ich na końcu składu ;). Zostały one zakazane w produktach kosmetycznych w Japonii oraz Szwecji. W UE są dozwolone do użytku jednak w ograniczonych stężeniach. Pod jakimi nazwami kryją się donory formaldehydu?

  • Formaldehyde 
  • DMDM Hydantoin
  • Imidazolidinyl Urea
  • Diazolidinyl Urea
  • Polyoxymethylene Urea
  • Sodium Hydroxymethylglycinate
  • 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol (bromopol)
  • Glyoxal
Są substancje, na które mogę przymknąć oko (np. na wspomniane silikony, czy nawet parafinę), ale donory formaldehydu to coś, czego unikam jak ognia. Jedni powiedzą, że są to substancje przebadane i w formulacjach kosmetycznych zostały zastosowane w zalecanym ograniczonym stężeniu. Jednak, jeżeli używamy nie jednego, a 5 czy więcej produktów, które owe donory zawierają? No właśnie. Sam fakt, że udowodnione jest negatywne działanie formaldehydu na organizm człowieka wystarczy mi, aby omijać substancje, które mogą go wydzielać.

4. Etanoloaminy


Etanoloaminy to grupa związków składających się z aminokwasów i alkoholi.Ich zastosowanie w kosmetykach jest szerokie - od związków zapachowych do konserwantów czy regulatorów pH. Brzmi niegroźnie, jednak niektóre etanoloaminy w kontakcie z pewnymi konserwantami (które mogą rozłożyć się do azotu) mogą wydzielać nitrozoaminy. Nitrozaminy sklasyfikowane są jako potencjalne ludzkie kancerogeny. To już brzmi groźniej, prawda?
W INCI etanoloaminy znajdziecie pod nazwami:

  • Triethanolamine
  • TEA
  • Diethanolamine
  • DEA
  • Cocamide MEA
  • Cocamide DEA
  • DEA-cetyl phosphate
  • DEA oleth-3 phosphate
  • Lauramide DEA
  • Linoleamide DEA
  • Stearamide MEA
  • Myristamide DEA
  • Oleamide DEA
  • TEA-lauryl sulfate
Poza możliwym działaniem kancerogennym (ale tylko, jeżeli uwolnione zostaną nitrozoaminy!) substancje te mogą podrażniać naskórek oraz wywoływać reakcje alergiczne.

5. BHT, BHA


Butylowany hydroksyetylen (BHT) oraz Butylowany hydroksyanizol (BHA) to organiczne związki stosowane jako przeciwutleniacze i konserwanty. Substancje te są niedozwolone do stosowania w produktach dla dzieci oraz kobiet w ciąży. Podejrzewane są o toksyczny wpływ na organizm oraz wywoływanie alergii, pokrzywki oraz wysypki.
U zwierząt laboratoryjnych, którym podawano BHT, zaobserwowano występowanie nowotworów wątroby. Inne badania zaś twierdzą, że BHT oraz BHA hamują działanie innych związków rakotwórczych. Dodatkowo, BHA jest podejrzewane o prawdopodobne działanie kancerogenne u ludzi.
Szczerze, nie jestem przekonana co do BHT oraz BHA. Nie znalazłam jeszcze żadnych konkretnych badań potwierdzających ich toksyczne lub kancerogenne działanie na organizm człowieka. Udowodnione zaś jest działanie alergizujące oraz wywoływanie wysypki oraz chorób skórnych. Ja unikam, ale wybór należy do was :). Tak samo jak z pozostałymi substancjami. Każdy ma prawo wyboru, ja tutaj jestem po to, żeby pokazać wam, że niektórych substancji nie warto nakładać na skórę :).

To jak, ile substancji z tej listy znalazłyście/znaleźliście w swoich produktach? Których zamierzacie unikać, a które jesteście w stanie zaakceptować? Dajcie znać ;).





Nakremovana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz